WIBRAFON

Kolejna melodyczna drabina to wibrafon. To już trzeci instrument perkusyjny z jakim macie okazję się zaprzyjaźnić 🙂 Instrument ten został wynaleziony w 1921 roku w USA. Głównie jest kojarzony z muzyką jazzową ale z czasem zainteresowały się nim również inne nurty takie jak pop czy muzyka symfoniczna.

11292649_510431835779434_1778325287_n

Jak nikt czterema pałkami włada Kajetan Skoneczny i to on opowie Wam właśnie o tym instrumencie. Mimo, że wstępne egzaminy do szkoły muzycznej II stopnia jeszcze przed nim to śmiało można powiedzieć, że od września rozpocznie naukę już jako uczeń szkoły średniej. Żeby nie mnożyć kolejnych skojarzeń przedstawię go jako perkusistę(a nie członka) zespołu perkusyjnego Żyrardowskie Uderzenie. Nad nagraniem czuwał patron szkoły – Ignacy Jan Paderewski.

Jeśli jesteście ciekawi jak prezentuje się królowa melodycznych instrumentów perkusyjnych, to odwiedzajcie regularnie bloga bo tylko systematyczna praca sprawia prawdziwą przyjemność!

EGZAMIN

W poszukiwaniu inspiracji na kolejny wpis udałem się na egzamin perkusistów do szkoły muzycznej. Podczas jazdy samochodem podjąłem decyzję, że warto byłoby ten dzień w jakiś spontaniczny sposób upamiętnić. Wiem, że jakość nagrania budzi wątpliwości i pozwala przypuszczać, że nagrywałem obieraczką do ziemniaków ale kompletnie mnie to nie wzrusza bo nie chodzi tu o wartość techniczną!

Celem tego wpisu jest przekazanie Wam czytelnikom(głównie tym, którzy nas nie znają osobiście), że członkowie Żyrardowskiego Uderzenia to wspaniali ludzie, szkoła muzyczna to tak naprawdę drugi dom a egzamin w takim towarzystwie to czysta przyjemność.

Nie ma sensu tym razem się wiele rozpisywać bo uważny widz wszystko co mógłbym napisać – wyłapie z filmu.

Miłego odbioru i do zobaczenia niebawem, na spotkaniu z kolejnym instrumentem.

DSC08793

KSYLOFON

Był instrument rytmiczny, przyszedł czas na melodyczny. Obok znanego już werbla jest to drugi najważniejszy instrument na jakim uczymy się grać, przychodząc na lekcje perkusji. Ksylofon po raz pierwszy został wykorzystany w utworze Camille’a Saint-Saensa – Danse Macabre. Bardzo często traktowany jest jako instrument solowy a utwory rozrywkowe nie są mu obce.

11275706_883175931739760_1266064171_n

Z ksylofonem zapozna Was Beata Śliwa. Uczennica trzeciej klasy Państwowej Szkoły Muzycznej II stopnia im. Ignacego Jana Paderewskiego w Żyrardowie. Perkusistka w zespole „Żyrardowskie Uderzenie”.

W środowisku muzycznym instrumenty o takim układzie sztabek nazywane są drabinami. Jeśli zatem nie chcecie przegapić kolejnej drabiny to śledźcie bloga a z każdym kolejnym szczeblem możecie znaleźć się w perkusyjnym raju!

Kiks

Nadszedł w końcu dzień wyboru,

Już bez zgiełku, już bez sporu.

Zebrał zespół się muzyczny,

Dla nich dzień ten był tragiczny.

Instrumenty grać nie chciały,

Trzeba nowych co by grały.

Pomyśleli, pogadali,

Na wybory się udali.

Nowy stanu mąż pomoże,

Przecież grają nie najgorzej.

Jeden muzyk gra na dudach,

Jego głos to właśnie Duda.

Drugi mistrzem jest pianina,

Zagłosował na Korwina.

Trzeci struny szarpie fajno,

Z głosu cieszył się Tanajno.

Czwarty smyczków chciałby kilka,

Swój głos oddał więc na Wilka.

Piąty płuca ma jak nurek,

Krzyżyk stawia przy Ogórek.

IMG_0005

Szósty cieszył się jak grał,

Jego wybór to był Braun.

Siódmy wali niczym młot,

Chce by wygrał Palikot.

Ósmy to orkiestry pionek,

Z głosu cieszy się już Bronek.

A dziewiąty zwany „grubas”,

Chce by tubę dał Jarubas.

Wtem dziesiąty gra takiego,

Co popiera Kowalskiego.

Jedenasty – „Analiza”,

Chce na tronie mieć Kukiza.

Wszyscy wierni i naiwni,

Złu i kłamstwu są przeciwni.

Instrumenty jak nie grały,

Tak wciąż zagrać nie zechciały.

Smutny jest nasz plan ten cały,

Bo to wszystko są cymbały.

Wymiar twórczy

Muzyka nie bierze się znikąd. Z jednej strony jest wytworem natury, brzmieniem jej istnienia. Codziennie jesteśmy świadkami jej koncertu poprzez słyszalny śpiew ptaków, szum liści czy stukot kropli deszczu rozbijających się o dachy naszych domów. Z drugiej strony dźwięki rodzą się w naszych głowach. Mogą być również wynikiem oddziaływania na nas różnych bodźców. Człowiek to przecież istota wrażliwa i emocjonalna co ma niezaprzeczalny wpływ również na to jak odbiera muzykę i w jaki sposób potrafi nią zarazić drugą osobę. Twórcami nowych doznań muzycznych są kompozytorzy, a jednego z nich udało mi się namówić na chwilę rozmowy.

11085848_858008054256548_836165495_o

Zbigniew Słowik – Kompozytor, aranżer i animator kultury. Jako kompozytor zadebiutował w 1994 Suitą na orkiestrę smyczkową w Filharmonii Krakowskiej. W 1996 ukończył studia kompozytorskie w Akademii Muzycznej w Warszawie pod kierunkiem Zbigniewa Bagińskiego. W 2003 otrzymał wyróżnienie na Ogólnopolskim Konkursie Kompozytorskim we Wrocławiu. Na Międzynarodowym Konkursie Kompozytorskim „Muzyka Ogrodowa” w Krakowie w 2004 otrzymał IV nagrodę. W 2010 otrzymał II nagrodę w kategorii: utwór na instrument solowy za „Małą Suitę Olimpijską” na fortepian solo na V Konkursie Kompozytorskim „Srebrna Szybka” w Krakowie. Jego utwory ma w repertuarze m.in. Orkiestra Kameralna Polskiego Radia „Amadeus” w Poznaniu, Orkiestra Kameralna Filharmonii Narodowej w Warszawie. Od 1996 roku organista w kościele Matki Bożej Pocieszenia w Żyrardowie. W roku 2000 rozpoczął pracę w Państwowej Szkole Muzycznej I i II stopnia im. Ignacego Jana Paderewskiego jako nauczyciel przedmiotów ogólnomuzycznych. Autor Hejnału Miasta Żyrardowa a także były członek Zarządu Stowarzyszenia na Rzecz Kultury im. Ignacego Jana Paderewskiego w Żyrardowie. Został uhonorowany Odznaką „Zasłużony Dla Kultury Polskiej” oraz Brązową Odznaką Honorową Polskiego Związku Chórów i Orkiestr. W kwietniu 2015 Narodowa Orkiestra Symfoniczna Polskiego Radia w Katowicach wykonała jego utwór „The Motor Poem” w ramach 6. Festiwalu Prawykonań – Polska Muzyka Najnowsza. Utwór cieszył się uznaniem wśród widowni i został nagrodzony gromkimi oklaskami.

IMG_3375

Jan Maliszewski: Proszę w kilku zdaniach powiedzieć, jakie są Pana pierwsze skojarzenia ze słowem perkusja?

Zbigniew Słowik: Ze słowem perkusja mam wiele skojarzeń: muzyka symfoniczna, muzyka taneczna, orkiestra perkusyjna, sekcja perkusyjna i do tego jeszcze bardzo mi bliskie skojarzenie z sercem i pulsem…. Dla mnie perkusja odgrywa ogromną rolę w muzyce symfonicznej, gdzie jej użycie wymaga dobrego smaku i wyczucia.

Kiedy rozpoczęła się Pana przygoda z komponowaniem i jakie emocje jej towarzyszyły?

Z.S.: Pisać zacząłem stosunkowo późno, bo dopiero między 16 a 17 rokiem życia. Pisałem tylko na fortepian i dopiero przed studiami kompozytorskimi napisałem utwór na klarnet z fortepianem… Warto dodać, że w szkołach warszawskich, a także w innych większych ośrodkach na poziomie II stopnia była już wtedy propedeutyka kompozycji, instrumentacja i współczesne techniki kompozytorskie. W szkole muzycznej w Żyrardowie, którą ukończyłem, niestety nie było takich zajęć. Na studiach uczyłem się najpierw tego, co moi koledzy już dawno przerabiali… Musiałem bardzo dużo pracować i świadomie rezygnować z uciech życia studenckiego, a ponadto sytuacja materialna mojej rodziny zmuszała mnie do podjęcia pracy zarobkowej. Komponowanie fascynowało mnie i wciągało do tego stopnia, że nawet budziłem się w nocy, aby pewne pomysły zapisać. Muszę przyznać, że i dziś muzyka wypełnia moją głowę towarzysząc mi w codziennych zajęciach.

W jakich okolicznościach/momentach czuję Pan, że musi usiąść i zacząć komponować? Potrzebny jest jakiś bodziec czy w sposób zupełnie naturalny siada Pan z ołówkiem i kartką nastawiony na tworzenie?

Z.S: Staram się pisać zawsze, gdy mi na to czas pozwala. Z czasem dostosowałem moje pisanie do potrzeb środowiska, w którym żyłem i przestałem realizować wyłącznie własne zamierzenia twórcze ( nie rezygnując z nich całkiem ) na rzecz osób, z którymi współpracowałem. Zacząłem też pisać z myślą o potencjalnych wykonawcach i o dostępnym dla mnie aparacie wykonawczym.

Jak wygląda sam proces kompozycji? Komponuje Pan aż skończy czy pisze część, odkłada utwór do szuflady i po jakimś czasie do niego wraca?

Z.S.: Komponuję etapami. Najpierw ustalam skład wykonawczy, później muszę mieć ogólny pomysł na formę, a następnie szkicuję całość. Kolejny etap to dopracowanie treści, a w końcu – szczegółów. Następnie odkładam utwór na jakiś czas i powracam do niego weryfikując wszystkie miejsca wątpliwe; zdarza się też, że dokonuje jeszcze istotnych zmian i poprawek.

IMG_3373

Dlaczego warto pisać utwory przeznaczone wyłącznie na perkusje? Skąd pomysł na takie utwory?

Z.S.: Warto jest spróbować swoich sił twórczych pisząc na różne składy, a w praktyce kompozytorzy piszą na składy, które mają do dyspozycji. Przez kilka lat pisałem aranżacje dla miejscowego kwartetu „Fuerte”. W wyniku współpracy powstało około 30 aranżacji w tym 18 kolęd. Pisałem także opracowania pieśni religijnych i wojskowych dla chóru „Lira”. Wcześniej współpracowałem z Kameralną Orkiestrą „Orfeusz” działającą przy Klubie Muzyki Współczesnej „Malwa” w Krakowie. Odkąd istnieje w Szkole Muzycznej w Żyrardowie zgrany zespół perkusyjny  Żyrardowskie Uderzeniew naturalny sposób zaczynam myśleć o perkusji jako źródle inspiracji twórczej. Myślę, że tak jest wszędzie: w naturalny sposób dochodzi do współpracy pomiędzy wykonawcami, a kompozytorem.

Ile miejsca w Pana dorobku kompozytorskim zajmują utwory perkusyjne? Proszę wymienić ich tytuły.

Z.S: Moje pierwsze doświadczenie z perkusją miałem już na drugim roku studiów: w ramach przedmiotu instrumentoznawstwo praktyczne bodajże przez pół roku korzystałem z instrumentów perkusyjnych i oczywiście miałem do dyspozycji wykładowcę, który pokazał mi wiele ciekawych efektów możliwych do uzyskania na instrumentach perkusyjnych. Na studiach powstał mój pierwszy utwór na perkusję solo, który niestety zaginął. Kolejny utwór to znany już The rhythmic story, a  w zeszłym roku powstała Black & White Rapsody na perkusję solo z myślą o zespole Żyrardowskie Uderzenie”. Mam już naszkicowane dwie części koncertu na perkusję i orkiestrę symfoniczną Zumba Concert”, a przed rokiem ukończyłem moją Uwerturę „Latino”, w której to perkusja odgrywa ogromnie istotną rolę.

Na jakim jest Pan obecnie etapie twórczym? Czy świat perkusji może liczyć na kolejne utwory czy może obiera Pan teraz inny kierunek?

Z.S.: Obecnie w szkole jest przygotowywana moja Kantata Jubileuszowa, napisana z okazji 70-lecia Państwowej Szkoły Muzycznej w Żyrardowie, w której to również użyłem instrumentów perkusyjnych: kotłów i dzwonów rurowych (rozpoczynając pisanie Kantaty musiałem odłożyć na bok pracę nad koncertem perkusyjnym). W tej chwili pracuję nad Sonatą na flet i fortepian. Utwór ten powstaje na zamówienie nauczycieli naszej szkoły: p. Anny Nikiciuk i p. Elżbiety Budnik. Mam już plany twórcze na przyszłość, ale na razie ich nie zdradzę: zobaczę jak się pewne sprawy zawodowe poukładają.

IMG_3368

Czy słysząc swoje utwory na koncertach podczas premiery, jest Pan zadowolony z wyniku? Czy bywa tak, że pisząc utwór, spodziewał się Pan zupełnie innego efektu?

Z.S.: Na ogół utwory zanim zostaną wykonane publicznie są konsultowane z kompozytorem; oczywiście jest też odwrotnie, choć najczęściej wtedy konsultacja odbywa się w trakcie pisania utworu: kompozytor sprawdza pewne rozwiązania i otrzymuje aprobatę albo wskazówki, jeśli partia jest niewygodna. Moje doświadczenia pokazują, że wykonawca potrafi wiele wnieść do interpretacji; szczególnie przy utworach solowych, wirtuozowskich wykonawca staje się nieocenionym przewodnikiem i doradcą.

Zna Pan zespół Żyrardowskie Uderzenie ze sceny ale także osobiście. Grupa wykonała również jeden z Pańskich utworów. Proszę powiedzieć czytelnikom jak Pan postrzega zespół?

Z.S.: Zespół Żyrardowskie Uderzenieza sprawą założyciela, charyzmatycznego nauczyciela gry na instrumentach perkusyjnych, a jednocześnie dyrygenta Michała Niedziałka stał się w bardzo krótkim czasie rozpoznawalny i zyskał ogromną popularność w Żyrardowie i nie tylko. Jest to bardzo cenna inicjatywa angażująca wiele młodych osób, które w ten sposób zyskują możliwość oswojenia się ze sceną i gry zespołowej.  Żyrardowskie Uderzenie promuje przede wszystkim muzykę na instrumenty perkusyjne, ale również promuje naszą szkołę  w środowisku lokalnym.

Ostatnie pytanie i prośba. Jakby mógł Pan powiedzieć w jaki sposób komponowanie może rozwijać człowieka? Proszę również o kilka słów zachęty i podzielenie się własnymi doświadczeniami.

Z.S.: Komponowanie to umiejętność, która wymaga doskonalenia przez całe życie. Praca twórcza wymusza dyscyplinę, konsekwencję, dokładność; jest też szkołą cierpliwości i pokory. Kompozytor musi mieć odpowiednie przygotowanie teoretyczne: posiadać dobry słuch, znać harmonię i formy muzyczne, a także dobrze orientować się w najpierw w muzyce tradycyjnej, a następnie –  współczesnej. Musi też zdobywać wiedzę na temat różnych instrumentów i ich możliwości wykonawczych. Najlepiej by było, w miarę możliwości, poznawać różne instrumenty w praktyce. Trzeba też być obeznanym ze współczesnymi technikami kompozytorskimi i nauczyć się instrumentacji. Obecnie nieodzowne staje się poznanie muzyki elektronicznej i technik jej tworzenia. Każdy pragnący kształcić się na kompozytora musi posiadać zdolności w tym kierunku, gdyż samego komponowania nie można się nauczyć. Następnie te zdolności trzeba ukierunkować. Każdy twórca powinien orientować się, jakie ma możliwości i jaką muzykę chciałby pisać. W końcu po obraniu drogi twórczej pozostaje praca – systematyczna i wytrwała bez oczekiwań na splendor, ale z nadzieją, że jest to czas dobrze spożytkowany i przyniesie efekty w postaci dobrych wykonań.

IMG_3370

GENEZA

Powstanie zespołu Żyrardowskie Uderzenie ma swoje źródło w jednym człowieku. Właściwie jego działalność można opisać w czterech słowach, parafrazując wypowiedź Juliusza Cezara: Przybyłem, Zobaczyłem, Założyłem, Zwyciężyłem. Warto jednak poświęcić więcej czasu naszemu bohaterowi wpisu, jak i całemu zespołowi. O sobie mówi krótko: „Mam małą córkę, nie śpię po nocach a jeszcze wywiadów udzielam”. Kim tak naprawdę jest mój rozmówca?

10689925_800537690008684_6865272490098865882_n

Michał Niedziałek – Ukończył Uniwersytet Muzyczny Fryderyka Chopina w Warszawie w klasie dyrygentury symfoniczno-operowej Ryszarda Dudka oraz w klasie perkusji Edwarda Iwickiego. Prowadzi szeroką działalność koncertową jako muzyk orkiestrowy, kameralista i solista. Współpracował z wieloma polskimi orkiestrami, a także z międzynarodową orkiestrą Spirit of Europe. Do niedawna muzyk Polskiej Orkiestry Sinfonia Iuventus. Regularnie uczestniczy w Festiwalu Muzyki Współczesnej „Warszawska Jesień”. Występował także na wielu festiwalach w Polsce oraz współpracował z różnymi instytucjami kulturalnymi, m.in. z Uniwersytetem Muzycznym Fryderyka Chopina (asystent dyrygenta), Polską Orkiestrą Sinfonią Iuventus (dyrygent), Teatrem Dramatycznym w Warszawie (koordynator muzyczny i perkusista w spektaklu Borys Godunow). Brał udział w realizacji nagrań płytowych z muzyką Krzysztofa Pendereckiego i Romualda Twardowskiego.  Na swoim koncie ma liczne rejestracje radiowe i telewizyjne. W dorobku artystycznym posiada także pierwszą pełną rejestrację opery Karola Kurpińskiego Zamek na Czorsztynie (jako dyrygent Polskiej Orkiestry Sinfonia Iuventus, DUX 2013) oraz udział w międzynarodowym koncercie symfonicznym z okazji piątej rocznicy otwarcia Biblioteki Aleksandryjskiej w Egipcie (2007). Założyciel i kierownik artystyczny jedynej w Polsce orkiestry perkusyjnej Żyrardowskie Uderzenie. Swoją wiedzą dzieli się na spotkaniach muzycznych dla najmłodszych, organizowanych w Filharmonii Narodowej.  Obecnie muzyk Orkiestry Reprezentacyjnej Wojska Polskiego.

1382281_577510395644749_1872939322_n

Jan Maliszewski: Jakie miałeś pierwsze skojarzenia ze słowem perkusja zanim zacząłeś zajmować się muzyką na dobre?

Michał Niedziałek: Bardzo stereotypowe, dokładnie takie jak każdy, kto nie spotkał się z szerokim, orkiestrowym rozumieniem perkusji. W szkole muzycznej I stopnia grałem na fortepianie i niezbyt to lubiłem. Codzienne ćwiczenie w domu, w czasie gdy wszyscy koledzy wychodzili pograć w piłkę albo posiedzieć na trzepaku powodowało mój opór, z biegiem czasu coraz trudniej było rodzicom zmusić mnie do ćwiczeń. W czwartej klasie dowiedziałem się, że można rozpocząć naukę na flecie, klarnecie, perkusji albo waltorni. Z tych czterech instrumentów tylko „perkusja” nie była dla mnie pojęciem abstrakcyjnym i zaczęła rozpalać moją wyobraźnię – w końcu każdy chłopak chce być bębniarzem i walić w gary 🙂 Początkowo rodzice byli zdecydowanie przeciwni ćwiczeniu na perkusji w bloku i pomysł upadł. Dopiero, gdy rok później dwaj koledzy z klasy zmienili instrument na perkusję i zaczęli opowiadać o swoich lekcjach, o frajdzie, jaką daje gra na tych wszystkich instrumentach, zacząłem „nielegalnie” odwiedzać salę perkusyjną, zafascynowała mnie wtedy ta różnorodność i pierwszy raz zobaczyłem, że perkusja, to więcej, i to dużo więcej niż zestaw, czyli popularne „bębny”. Gdy byłem już przekonany, że to będzie „mój” instrument, zaprowadziłem rodziców na audycję perkusistów, wtedy udało mi się przekonać również ich.

Dlaczego wybrałeś właśnie ten instrument i postanowiłeś wiązać z nim swoją przyszłość?

M.N: Pierwszy „werbel” dostałem chyba na trzecie urodziny pod choinkę, pamiętam to do tej pory – mały plastikowy bębenek z paskiem do zawieszania na szyi i dwie czerwone pałeczki. Od dziecka byłem zafascynowany orkiestrami wojskowymi – wychowywałem się w okolicy Grobu Nieznanego Żołnierza i co tydzień w niedzielę chodziłem oglądać zmianę warty z towarzyszeniem orkiestry wojskowej. Autokar orkiestry był zawsze zaparkowany tuż koło naszego domu, więc wracając z rodzicami z uroczystości trafialiśmy na moment pakowania przez muzyków instrumentów. Zawsze wtedy żołnierze pozwalali mi – trzy-, czterolatkowi uderzyć kilka razy w werbel, albo (to była dopiero radość) w wielki bęben. Sentyment zarówno do wojskowych orkiestr, jak i do perkusji został mi zresztą do dzisiaj. Kiedy zacząłem grać na perkusji, w szóstej klasie szkoły I stopnia, okazało się, że mam predyspozycje do nauki i – w przeciwieństwie do fortepianu – dużo chęci do ćwiczeń. Wtedy stwierdziłem, że idę dalej – do szkoły II stopnia, a potem może i na studia.

Jak trafiłeś do szkoły muzycznej w Żyrardowie?

M.N: Przypadkiem. Poprzedni nauczyciel, mój kolega ze studiów kilkakrotnie proponował mi przejęcie jego klasy w żyrardowskiej szkole, ale ponieważ miałem wciąż dużo zajęć na uczelni, a do tego grałem już w różnych orkiestrach i teatrach, na dojazd do innej miejscowości nie pozwalał mi przede wszystkim brak czasu. Gdy byłem na czwartym roku, kolega wyjechał na kilka miesięcy na stypendium do Francji i poprosił mnie o zastępstwo w szkole – do końca roku szkolnego, na trzy miesiące. Wtedy pierwszy raz przyjechałem do Żyrardowa. Miałem czworo uczniów, „na których” zdobywałem moje pierwsze nauczycielskie doświadczenia. Zresztą, nie wiem czy pamiętasz – Ty też byłeś jednym z nich 🙂  Te trzy miesiące „praktyk” dały mi wtedy bardzo dużo. Rok później, znów na wiosnę, zadzwoniła do mnie pani dyrektor ze szkoły w Żyrardowie z propozycją objęcia na stałe klasy perkusji. Był to dobry, choć trochę nerwowy moment – byłem akurat tuż przed końcem studiów, z „rozgrzebaną” pracą magisterską i programem dyplomowym „w trakcie realizacji”. Tym niemniej – zatrudnienie w szkole dało mi perspektywę pracy po zakończeniu studiów. Musiałem nauczyć się godzić pracę w orkiestrze symfonicznej z pracą nauczyciela, co nie zawsze było łatwe, zwłaszcza dla moich uczniów, którym lekcje musiałem dostosowywać do planu orkiestry, często z tygodnia na tydzień inaczej. Na szczęście i uczniowie, rodzice, i dyrekcja okazali się w tym względzie bardzo wyrozumiali.

A teraz do rzeczy! Skąd wziął się pomysł na utworzenie zespołu Żyrardowskie Uderzenie?

M.N: Pomysł na zespół w stałym składzie pojawił się całkiem niedawno. Na początku, gdy zacząłem uczyć, chodziła za mną idea zrobienia koncertu klasy perkusji, nie „podczepienia się” pod koncert szkolny, ale stworzenia czegoś swojego, wyjście „w miasto”  – chciałem pokazać duże możliwości zarówno instrumentów perkusyjnych, jak i uczniów. Ponieważ nie mieliśmy wtedy w szkole wielu instrumentów, postanowiłem przygotować na koncert przede wszystkim utwory, które ich nie wymagały – czyli teatr instrumentalny. Przy okazji chciałem zapoznać moich (ale nie tylko moich) uczniów z wykonywaniem takiej muzyki, dotąd zupełnie im obcej. Wtedy też pojawiła się po raz pierwszy nazwa „Żyrardowskie Uderzenie” – była to nazwa koncertu, nie zespołu. Dobrze oddawała charakter tego pierwszego występu, bo udało nam się stworzyć coś nowego, świeżego i „mocnym uderzeniem” wprowadzić pomysł w życie. Poza tym wielkim finałem koncertu był utwór wykorzystujący elementy wschodnich sztuk walki, takich jak krzyki, mocne akcenty imitujące odgłosy walczących ludzi, stąd też tytułowe „uderzenie” budziło nie tylko skojarzenia z perkusją jako taką, ale i z tym utworem, który zresztą zagraliśmy w kimonach do karate. Gdy po koncercie okazało się, że powiększy nam się baza szkolnych instrumentów perkusyjnych, wpadłem na pomysł, żeby rok później przygotować koncert oparty przede wszystkim na transkrypcjach znanych powszechnie utworów. Wybór padł na piosenki z filmów Walta Disneya. Dzięki temu mogłem liczyć na dobry odbiór koncertu przez publiczność w każdym wieku, a w zespole – na frajdę z grania. Po tym drugim koncercie nagle posypały się propozycje kolejnych, wyjazdowych. Wtedy perkusiści nieformalnie zaczęli tworzyć stały zespół. Nazwa „Żyrardowskie Uderzenie” zaczęła też być wtedy używana w stosunku do grupy. I tak już zostało.

1912320_661358427259945_1958831704_n

Jak wyglądał początek współpracy z członkami zespołu? Trudno było trafić do grupy i przekonać, że poza „odbębnieniem” swojej partii warto się zaangażować i włożyć serce w muzykę?

M.N: Od początku najważniejsze dla mnie było, żebyśmy wszyscy mieli z tego frajdę. Żeby uczniowie mieli poczucie, że robimy coś „fajnego” i żeby były po koncercie dobre wspomnienia. Drugim moim priorytetem było umożliwienie zetknięcia się z takimi utworami, które były do tej pory zupełnie obce – gra na zapalniczkach, rozmieszczenie przestrzenne na balkonie, elementy aktorskie, współczesna notacja utworów tak różna od tej, do której byli przyzwyczajeni, że w zasadzie trzeba było się jej uczyć jak nowego języka obcego – od podstaw. Ale wydaje mi się, że dzięki tym dwóm elementom udało mi się bez specjalnego starania trafić do członków zespołu – po prostu wszyscy byliśmy tak zafascynowani tą nowością, innością i chcieliśmy, żeby to dobrze wyszło, że nie musiałem nikogo przekonywać do zaangażowania. Wiadomo, że trzeba było pokonać trudności – techniczne, interpretacyjne czy logistyczne – w końcu dla nas wszystkich to było pierwsze takie wyzwanie, ale serce – zarówno w przygotowanie programu na koncert, jak i występu pod względem organizacyjnym – wkładaliśmy wszyscy.

Ilu prób, czasu, kropli krwi i potu potrzeba aby móc z podniesioną głową wyjść na scenę i dobrze się bawić?

M.N: Mój nauczyciel ze szkoły II stopnia powtarzał często, że gdyby czas poświęcony przez całe życie na ćwiczenie na instrumencie przeznaczył na jakąkolwiek inną dziedzinę nauki, to dawno zdobyłby Nagrodę Nobla. Niestety, opanowanie gry na instrumencie wymaga czasu, pracy (krew) i zaangażowania (pot) i nikt jeszcze innej metody nie wymyślił. Co więcej, samo opanowanie nie wystarcza, bo trzeba jeszcze te umiejętności utrzymać. Powtarzam uczniom, że granie nie jest niestety jak jazda na rowerze i to czego się raz nauczyło, można bardzo szybko stracić przez brak regularności w ćwiczeniu. Wtórny analfabetyzm w przypadku muzyków pojawia się momentalnie. Kto miał świeżo nauczony utwór i zrobił sobie tydzień przerwy w ćwiczeniu, ten wie o czym mówię.

Żeby wyjść na scenę i dobrze się bawić, trzeba spełnić dwa warunki: po pierwsze – być dobrze przygotowanym: ciężko bawić się muzyką, kiedy nie jesteśmy pewni swojej partii i mamy obłęd w oczach, żeby tylko nuty nie pomylić; po drugie – być dobrze zgranym zespołem, rozumieć się i znać. Wiedzieć bez słów kiedy będzie zwolnienie, kiedy ściszenie, a kiedy zatrzymanie muzyki. Dopiero wtedy można zacząć dobrze się bawić graniem przed publicznością.

Jak z technicznego i logistycznego punktu widzenia wyglądają przygotowania do koncertu perkusyjnego?

M.N: Koncert perkusyjny to bardzo specyficzny rodzaj występu. Chyba najbardziej wymagający pod względem logistycznym. Koncerty orkiestr, zespołów smyczkowych, dętych czy chórów są statyczne, nie ma w nich zmian dekoracji, dużych przestawień pulpitów, a muzycy mają instrumenty w rękach, więc nawet zmiany obsad nie zajmują dużo czasu. Koncert perkusyjny jest bardzo dynamiczny, pod wieloma względami przypomina spektakl teatralny. Żeby dobrze się to oglądało, każdy człowiek na scenie – muzyk czy osoba techniczna – musi wiedzieć co w danym momencie ma robić, gdzie stanąć, co przestawić. Specyfika instrumentów perkusyjnych powoduje, że praktycznie w każdym utworze mamy inną konfigurację instrumentów i inne rozstawienie muzyków przy nich. Dlatego tworząc koncert perkusyjny trzeba myśleć całością, ogarnąć wszystkie elementy tej układanki, oraz wykazać się dużą wyobraźnią przestrzenną, żeby patrząc na to z boku uniknąć wrażenia bałaganu i chaosu. Nie jest to łatwe – przygotowując logistycznie koncert trzeba przede wszystkim „ogarnąć” wszystkie przejścia między utworami, zmiany instrumentów, pałek, nut, pulpitów, ich przestawienia; znaleźć optymalne rozstawienie instrumentów, żeby ograniczyć roszady do minimum, a jednocześnie, żeby każdy z wykonywanych utworów dobrze wyglądał z widowni. Dopiero wtedy – kiedy każdy będzie znał swoje miejsce i swoją rolę w danym momencie – osiągamy wrażenie profesjonalizmu.

Podsumujmy dotychczasowy dorobek Żyrardowskiego Uderzenia. Ile było koncertów i które z nich zapadły Ci szczególnie w pamięci?

M.N: Specjalnie dla Ciebie policzyłem i okazuje się, że przez 3 lata działalności zagraliśmy dokładnie 30 koncertów (ostatni, trzydziesty – kilka tygodni temu). Najbardziej prestiżowe były dwa koncerty w Filharmonii Narodowej w Warszawie, największą widownię mieliśmy na koncercie w Muszli Koncertowej w Łowiczu, gdzie graliśmy razem z łowicką orkiestrą symfoniczną „Sonus”. Najlepsze zaplecze techniczne było na koncercie w szkole w Podkowie Leśnej, mieliśmy piętrową scenę i opracowane w każdym szczególe oświetlenie i nagłośnienie.

Ale zawsze kulminacyjnym koncertem każdego roku jest nasz występ w Centrum Kultury w Żyrardowie, czyli kontynuacja tego pierwszego „Żyrardowskiego Uderzenia”. To jest prezentacja naszego nowego programu, a zarazem podsumowanie tego, co udało nam się osiągnąć. Zawsze staramy się, żeby odbyło się to z wielką pompą i – oczywiście – na najwyższym możliwym poziomie artystycznym.

1526952_694653020597152_1746618661053671155_n

Co dzieje się po koncercie? Analizujesz z zespołem to co działo się podczas koncertu? Jakie do tej pory poczyniłeś spostrzeżenia?

M.N: To co dzieje się na koncercie, to finał naszej pracy, często wielomiesięcznej. Na koncercie zawsze coś może nie wyjść, nie udać się i jest to zupełnie normalne, w każdym zespole i orkiestrze na świecie spotykane i nie ma sensu robić z tego problemu. Staram się nie analizować „wpadek” koncertowych (ten, któremu coś nie wyszło i tak wie o tym) – z jednym wyjątkiem: gdy koncert jest przygotowaniem do innego, ważniejszego koncertu. Wtedy trzeba jasno wypunktować, co nie wyszło, co można zrobić lepiej, żeby prawdopodobieństwo takich „wpadek” może nie zlikwidować, ale ograniczyć do minimum.

Jak zespół jest odbierany przez publiczność? Czy poza oklaskami zdarza się, że ktoś podejdzie w celu bliższego poznania zespołu lub zaoferowania jakiejś pomocy?

M.N: Zazwyczaj spotykam się z dużą sympatią ze strony publiczności, ludzie przychodzą, gratulują efektu i podziwiają ilość włożonej pracy całego zespołu. Jest to miłe, kiedy słuchacze chcą pogratulować nam wykonania osobiście, a nie tylko w tłumie, przez oklaski.

Na jakim etapie dzisiaj jest zespół i jak prezentuje się najbliższa przyszłość?

M.N: Obecnie po roku „dużych składów” wracamy do mniejszych zespołów – kwartetów, sekstetów. Konieczność takiego zmniejszenia naszych „gabarytów” dyktuje życie. Nie mamy w tej chwili dostępu do wielu instrumentów, z których mogliśmy korzystać wcześniej. Musimy więc odpowiednio do naszych aktualnych możliwości okroić program naszych występów. O przyszłości nie chcę na razie mówić, bo po prostu – nie wiem. Udało nam się zrobić przez te trzy lata dużo dobrej roboty, przygotować ponad trzydzieści różnych utworów i mieć z tego wszystkiego dużo satysfakcji. A dalej zobaczymy, będziemy improwizować 🙂

Na zakończenie kilka słów o fenomenie Żyrardowskiego Uderzenia. Dlaczego można mówić o zespole jako jedynej orkiestrze perkusyjnej w Polsce?

M.N: Dlatego, że nie ma w Polsce drugiego stałego zespołu, który w tak dużym składzie wykonuje transkrypcje utworów symfonicznych czy muzyki filmowej. Największy skład jaki zaprezentowaliśmy jednocześnie – „Bolero” Maurice’a Ravela to dwudziestu perkusistów na scenie. Są takie zespoły na zachodzie Europy, w Stanach Zjednoczonych czy Japonii, ale w Polsce, poza jednorazowymi projektami w większych wyższych uczelniach, takiej sytuacji (jeszcze) nie było.

 1836837_640379636024491_2116183815_o

WERBEL

Nadszedł czas na odsłonę pierwszego z instrumentów perkusyjnych. Wybór nie był trudny, a podyktowany został starą prawdą, która głosi, że każdą naukę należy zacząć od podstaw. Werbel jest pierwszym instrumentem, na którym zaczynamy naukę w szkole. Mimo, że mamy tylko dwie ręce a werbel jest jeden, to robotę można na nim wykonać za trzech.

?????????

O budowie, możliwościach technicznych, rytmach i zastosowaniach werbla opowie Wam Kamil Szymański – członek  zespołu „Żyrardowskie Uderzenie”. Obecnie uczeń trzeciej klasy w Państwowej Szkole Muzycznej II stopnia im. Ignacego Jana Paderewskiego w Żyrardowie.

*Ze względu na akustykę sali w jakiej nagrywany był filmik, zaleca się podniesienie poziomu głośności w odbiornikach.

Jeśli jesteście ciekawi na jakich instrumentach przychodzi nam perkusistom podbijać świat muzyki, to nie pozostaje Wam nic innego jak śledzić kolejne wpisy.

Dźwięków zamęt

Werbel dzisiaj głośno stuka,
Ktoś pałkami w niego puka.
I trójkącik dzwoni skrycie,
Czuje się w tym znakomicie.
Wtem kociołki zahuczały,
Ale stroju nie trzymały.
A wibrafon to w ogóle,
Brzmi jakby miał sztabek bóle.
Lecz ksylofon nie jest gapa,
Mówi: Jam jest dźwięków mapa.
W kącie gdzieś marimba stoi,
Ale ona to się boi.
Raz w nią ktoś nutami rzucił,
Jak się o rytm z bębnem kłócił. IMG_0014W końcu dzwony zadzwoniły,
Co to się z myślami biły.
DOSYĆ TEGO, tak zagrzmiały,
Bądźcie cicho obrzępały.
Nawet zestaw już nie brzęczy,
Bo ten hałas też go męczy.
I tak stoi ta gromada,
Zagrać na niej nam wypada!!!

Czas to pieniądz?

Egzystujemy w świecie, który zawładnięty jest przez wciąż aktualne dwie wartości: czas i pieniądze. Zmuszeni do ciągłego biegu, musimy zwracać uwagę na zawartość swoich kieszeni. O tym jak pogodzić te dwa elementy w sferze muzycznej a głównie perkusyjnej, zgodził się porozmawiać ze mną Karol Krasiński.

Karol Krasiński – Muzyk i wszechstronny perkusista. Również muzyk sesyjny. Ukończył Państwową Ogólnokształcącą Szkołę Muzyczną I i II stopnia im. Grażyny Bacewicz w Warszawie w klasie perkusji dr. Krzysztofa Jedlewskiego. Absolwent Uniwersytetu Muzycznego Fryderyka Chopina w klasie perkusji prof. E. Iwickiego. Od 2002 r. perkusista Zespołu Pieśni i Tańca Uniwersytetu Warszawskiego ,,Warszawianka”. Od 2011 r. pierwszy perkusista Polskiej Orkiestry Sinfonii Iuventus. W tym samym roku odbył trasę koncertową po Europie z ICO „I Culture Orchestra”. Współpracuje z Filharmonią Narodową w Warszawie, Płocką Orkiestrą Symfoniczną, Filharmonią Lubelską oraz ZPiT ,,Mazowsze”. Uczestnik V Europejskiego Konkursu na Instrumenty dęte i perkusyjne w Linz. Jako muzyk sesyjny dokonał licznych nagrań z Polską Orkiestrą Sinfonia Iuventus. Od 2013 r. bębniarz zespołu funkowo – popowego,, SIC”. Od roku 2014 członek sekcji rytmicznej Filharmonii Dowcipu.

KarolJan Maliszewski: Zanim zaczęła się Twoja przygoda z muzyką, jak kojarzyła Ci się perkusja?

Karol Krasiński: Zanim zacząłem przygodę z perkusją grałem 4 lata na fortepianie. Perkusja zawsze kojarzyła mi się z błyszczącym zestawem perkusyjnym, otoczonym ogromną ilością talerzy. Przyznam szczerze, że kiedy przyszedłem na pokazową lekcję do klasy perkusji byłem troszkę zaskoczony. Rówieśnicy grali na bębenku ze sprężynami(werbel) i na drewnianej klawiaturze od fortepianu (ksylofon) pod którą wystawały rury – rezonatory. Moje wyobrażenie o grze tylko i wyłącznie na zestawie uległo zmianie.

Jak ważna jest dla Ciebie perkusja? Dlaczego postanowiłeś związać z nią swoją przyszłość?

K.K: Perkusja jest dla mnie przede wszystkim wielką pasją. Mój Ojciec zawsze mówił ,,jeśli jest talent i pasja to grzechem byłoby tego talentu nie rozwijać”. Zgadzam się z nim ale warto pamiętać, że ostateczną decyzję należy samemu podjąć. Zawód muzyka to zawód wielu poświęceń, ale i przy okazji wielu doświadczeń i wrażeń. Słowo „perkusja”, to bardzo ogólne stwierdzenie. Każdy perkusista ma swoją specjalizację, którą całe życie pogłębia i rozwija. Dla mnie perkusja jest wszechstronnym instrumentem, dzięki któremu można poznać siebie, rozwijać swoja osobowość i temperament.

Skupmy się teraz na pierwszych krokach. Jak powinien wyglądać nasz pierwszy kontakt z muzyką?

K.K: Osobiście uważam, że początek muzycznej przygody jest najważniejszym a zarazem najtrudniejszym etapem nauki dla adepta w całej jego edukacji. Zanim dziecko dostanie się do szkoły muzycznej musi przejść szereg testów słuchowych i rytmicznych. Na podstawie wyników i predyspozycji pedagodzy przydzielają dzieci do poszczególnych klas instrumentów. Głównym celem na początku nauki powinno być przekazanie zamiłowania do muzyki, a nie jak w większości przypadków bezcelowe ćwiczenie wprawek. Dziecko należy zaciekawić, pobudzić do szukania i odkrywania swoich możliwości.

Czy zapisanie dziecka do szkoły muzycznej jest niezbędne dla prawidłowego rozwoju? Czy jest jakaś inna skuteczna droga nauki?

K.K: Zapisanie mnie do szkoły muzycznej przez rodziców było bardzo mądrą decyzją. Szkoła muzyczna świetnie kształtuje charakter i rozwój psychiczny. Warto pamiętać, że do większości tego typu szkół dostają się tylko i wyłącznie wyselekcjonowane dzieci. Oczywiście istnieją ogniska muzyczne, domy kultury, ale to nie jest to samo.

11118567_1133843816633124_1599705370_n

Każdy początkujący muzyk marzy o swoim pierwszym instrumencie. Jak powinien przebiegać zakup instrumentu? Na co zwracać uwagę?

K.K: Pierwszy zakup instrumentu powinien przebiegać w porozumieniu z pedagogiem, z którym pracuje uczeń. Na początek nie ma sensu kupować sprzętu z wyższej półki.

Jak wygląda rynek perkusyjny w Polsce i jak wypada w zestawieniu z innymi krajami?

K.K: Jeśli chodzi o polskie firmy specjalizujące się w produkcji instrumentów i akcesoriów perkusyjnych to warto tu wspomnieć o markach takich jak Mido, Dudek, Osca 4 drums czy Palisso percussion. Wyżej wymienione marki produkują bardzo dobre produkty w przystępnej cenie. Innymi popularnymi markami na polskim rynku są zagraniczne firmy ADAMS  oraz KOLBERG. Ta druga wykonuje świetny osprzęt perkusyjny, jednakże jest on bardzo drogi i nie każda instytucja w Polsce może pozwolić sobie na zakup instrumentu tej marki.

Który kraj przewodzi w stawce, jeśli chodzi o wybór instrumentów jak i akcesoriów perkusyjnych?

K.K.: Rynek perkusyjny na świecie jest tak duży, że ciężko powiedzieć, w którym kraju produkowane są najlepsze instrumenty. Osobiście stawiałbym na Stany Zjednoczone. W tym kraju powstały dziesiątki firm produkujących świetnej jakości instrumenty perkusyjne. Jeśli chodzi o akcesoria to również wskazałbym na USA, aczkolwiek należy pamiętać o tym, że wiele akcesoriów np. orkiestrowych produkowanych jest właśnie w Europie. Inna sprawa, że poszczególne części są MADE IN CHINA 😉

11139763_1133616769989162_218760368_n

Jakie firmy są w czołówce pod względem solidności wykonywanych instrumentów?

K.K: Na perkusję składa się tysiące instrumentów klasycznych jak i rozrywkowych, dlatego nie jest łatwo wskazać jednej czy dwóch wyróżniających się marek. Każda z firm w zależności od naszego zapotrzebowania potrafi zaoferować  instrument dobrej jakości.  Gdyby uogólnić to zagadnienie to według mnie przodującymi firmami są: YAMAHA, MUSSER, LP, MEINL, DW, LEFIMA, ADAMS i KOLBERG. Jeśli chodzi o akcesoria to każdemu początkującemu perkusiście polecam markę VIC FIRTH. Ta firma produkuje bardzo dobrej jakości różnego rodzaju pałki, pokrowce i specjalne pady werblowe w przystępnej cenie.

11137066_1133612263322946_1026482553_n

Nie każdy ma możliwość dotarcia do osób zaznajomionych z perkusyjną rzeczywistością. Czy istnieją jakieś czasopisma perkusyjne, w których znajdziemy informacje na temat produktów i koncertów?

K.K: Na polskim rynku istnieje magazyn „Perkusista”. Bardzo dobre czasopismo. Osobiście najwięcej informacji znajduje w Internecie np. na Youtubie. Co do koncertów to najlepiej śledzić strony internetowe poszczególnych zespołów bądź orkiestr.

Jesteś członkiem orkiestry i nauczycielem. Obserwujesz większe zainteresowanie perkusją wśród dzieci?

K.K: Tak. Dzieci uważają, ten instrument za fajny! Jednak kiedy zaczynamy wspólną pracę to trochę są rozczarowane, że trzeba ćwiczyć bardzo dużo na samym werblu i ksylofonie.

Jakie miałbyś wskazówki dla początkujących perkusistów? 

K.K: Zimna głowa i liczenie:) Nie ma sensu się nigdzie spieszyć. Bardzo ważne jest nauczyć się ,,CZASU” – czyli liczenia. Jeśli nauczymy się świadomie kontrolować czas to praca i rozwój będą przebiegały znacznie szybciej i efektywniej. Zalecam LICZENIE NA GŁOS ! 🙂

Gdzie kucharek sześć…

No właśnie..

Gdzie kucharek sześć, tam nie ma co jeść. Z perkusją jest zupełnie inaczej! Im więcej osób bierze udział w wykonaniu utworu, tym więcej przyjemności i dobrej zabawy. Bo przypominam, że perkusja to nie gary!

Zbliża się Wielkanoc. Jest to przede wszystkim czas przygotowań i radowania się ze zmartwychwstania Jezusa Chrystusa. Tej uroczystości towarzyszy w wielu domach spotkanie w gronie rodzinnym. Z tej okazji gospodynie domowe – czyli nasze mamy, przyrządzają w domu pyszne dania żeby poza naszym duchem, radowało się również ciało. Niestety często jesteśmy świadkami nerwowości naszych rodzicielek, które co roku głośno lamentują nad swoim losem. „Jak mi nikt nie pomoże, to nie będzie świąt”. Później okazuje się, że pomoc też jest zbędna.. „Idź stąd bo tylko przeszkadzasz”. Koniec końców nasze mamy na własne życzenie, w pojedynkę przygotowują rodzinny obiad. Zostawiam Was na święta z tym oto wykonaniem utworu „Macedonia” skomponowanego przez perkusistę Nebojse Jovana Zivkowica. Na ksylofonie, który niebawem poznacie gra Kajetan Skoneczny a akompaniują mu członkowie zespołu Żyrardowskie Uderzenie i założyciel Michał Niedziałek.

Niech to wykonanie będzie dowodem na to, że powiedzenie „w kupie siła” znajduje swoje zastosowanie w sztuce perkusyjnej. Bardzo ważnym elementem tej sztuki jest dobra organizacja i dyscyplina, którymi cechować powinien się każdy perkusista.

Z okazji zbliżających się świąt życzę Wam, przede wszystkim spokoju, radości, dyscypliny i organizacji a także żebyście usłyszeli właściwy rytm życia, który pozwoli Wam każdy dzień witać z uśmiechem na twarzy. Ostatnim życzeniem, które kieruje również do siebie, niech będzie wytrwałość. Zarówno ta, która pomaga nam dążyć do celu jak i ta pozwalająca nam ze spokojem przeczekać trudne chwile. WSZYSTKIEGO DOBREGO I PERKUSYJNEGO!